W tym wpisie opowiem Wam o poduszkach-kotach (choć można też je uznać za przytulanki), które zaczęły powstawać jakoś w maju. Nie było wtedy na nie konkretnego zamówienia. Był za to welur bawełniany. Jakowe kotki powstały tym razem z potrzeby wykorzystania i wypróbowania materiału. Tym bardziej, że szafy i tekturowe pudła mają ograniczoną pojemność.

Welur bawełniany

Tym razem zaczęło się od materiału. To nie jest u mnie typowe, ale też się zdarza. Kupiłam trochę materiałów do wypróbowania, a wśród nich welur bawełniany. Po pół metra różowego i niebieskiego. Okazał się bardzo fajny – miękki i mięsisty. Choć są rzeczy, na które przy szyciu trzeba uważać. Ma dwie strony: prawą – milutką, z włosem i lewą – o jaśniejszym kolorze i bez włosa. Warto wiedzieć, że wywija się na lewo na brzegach (brzeg się zwija do lewej strony). Ogólnie materiał bardzo mi się spodobał na żywo i trzeba go było w końcu do czegoś wykorzystać. Przede wszystkim chciałam go użyć jako bardziej naturalne zastępstwo minky, ale że kolory jakie zamówiłam były inne niż te, których używałam do moich wcześniejszych poduszek uznałam, że dobrze będzie wymyślić coś nowego. Tym nowym miały być właśnie jakowe kotki.

Jak u Pani Jak zagościły popularne koty?

Żeby wypróbować, dobrze jest coś uszyć. A że koty są bardzo lubianymi zwierzakami nabazgrałam kotka w zeszycie. W ten sposób, żeby był dość zwarty i nadawał się na poduszkę. Tułów musiał być więc dość obszerny, a łapki króciutkie. Jak zwykle zrobiłam w Inkscape ze zdjęcia wykroje: całego kota i wszystkich mniejszych części, naszyć. Chciałam wykorzystać też welur na przedniej stronie kota i ustaliłam, że zrobię z niego pręgi i wewnętrzne części uszek. Z weluru powstał też koci ogon. Za to oczy zrobiłam z białego płótna bawełnianego i czarnego home decoru (z niego także nosek). Reszta wyszyta czarną nitką. Z welurem współpracowało mi się odrobinę gorzej niż z minky z powodu wspomnianego wcześniej zwijania, ale nie było źle.

Dlaczego jakowe kotki? Dlaczego te zwierzęta? Przytulanki pieski już były, a w zasadzie koty zaraz po psach są najpopularniejszymi domowymi towarzyszami. Chodziły mi po głowie od roku. Tylko może w trochę innej formie. Poza tym, jest dużo ludzi, którzy za kotami i wszystkim, co z nimi związane wprost przepadają. Ja nie mam jeszcze tego pozytywnego fioła, ale są myśli, żeby kiedyś zaprosić też żywego kota do domu.

Matylda, Maurycy i Mr Przebor

Do pierwszego kota, który powstał użyłam różowego weluru, a więc w kolorze uznawanym za raczej kobiecy, dziewczęcy. W efekcie powstała kotka, którą nazwałam Matyldą (jako, że nazywanie zwierzaków jest fajne). W sumie nie wiem, dlaczego akurat tak. Jakoś mi to imię do niej pasowało po prostu. Do wykorzystania miałam jeszcze niebieski welur, więc powstała także męska wersja kota – Maurycy. Imię też na M i takie dość rzadko spotykane – idealne dla jakowego kotka. I Matylda i Maurycy z przodu mają pościelowe płótno bawełniane w malutki szary zygzaczek.

Za trzecim razem (a raczej za trzecim kotem) postanowiłam wypróbować szarą bawełnianą flanelę. Z niej i z zielonego weluru, który kupiłam stacjonarnie w moim mieście (choć tam nazywał się inaczej) powstał Mr Przebor (to Mr to po to, żeby nadal było na M). Propozycja imienia tym razem z fanpage’a od Rafała (dzięki Rafał!), który wraz z żoną usilnie lobbował za tym pomysłem 😉 . Flanela na Przeborze jest cudnie miękka, ale najlepiej jakby udało się znaleźć taki wzór jak na tkaninie, której używałam przy Matyldzie i Maurycym.
Wszystkie koty łączy welur na spodniej stronie, naszycia z weluru (uszy, pręgi, muchy) i welurowy ogon. Łączy je też wspólny sposób wykonania oczu, pyszczka i uchwytu.

To jak, którego kota pokochacie najbardziej? 😉

Spread the love