“X po raz drugi została mamą” czytamy czasem na stronach tabloidów, gdy jakaś znana osoba powije dziecię. Normalna i najbardziej pożądana kolej rzeczy jest taka, że kobieta jest w ciąży, potem rodzi dziecko i jej wtedy może w całej pełni przeżywać swoje macierzyństwo. Jednak u mnie na razie tak nie było. Przeżywam jeszcze takie niedopełnione macierzyństwo. Bardzo bym chciała, żeby od września mogło się dopełnić…

Niedopełnione macierzyństwo – różne oblicza

Tak jak wspomniałam wcześniej o rozpoczęciu bycia mamą mówi się od momentu urodzenia dziecka. Wtedy się pisze “zostali rodzicami”. Racja w momencie urodzenia na pewno dużo się zmienia, ale przecież to dziecko żyje już od kilku miesięcy. Więc czyż wcześniej mama nie jest mamą? A czy jak nią już zostanie może się to cofnąć? Jak nazwać osobę, która straciła dziecko? Co więcej pierwsze dziecko i dla innego nie jest w tym momencie mamą…

Jest kilka takich sytuacji w zależności od czasu bycia razem mamy i dziecka. Pierwszą z najkrótszym czasem jest poronienie. W zasadzie w takim ekstremalnym przypadku mama może nie wiedzieć, że została mamą. Jeśli jednak już zdąrzyła stwierdzić, że rozwijało się w niej życie mogła już poczuć tą nową tożsamość.

Medycznie poronienie jest nazywane tak jakoś do 22 tygodnia, potem jest już poród przedwczesny lub śmierć wewnątrzmaciczna. Jeśli dziecko umrze tuż przed narodzeniem jest to nasza kolejna sytuacja podobna do pierwszej jednak w tym przypadku ten czas razem jest dłuższy.

Trzeci przypadek to śmierć dziecka niedługo po narodzeniu. Mogliśmy już radośnie przekazać światu wieści o porodzie, a kilka dni później trzeba było informować o śmierci, potem o pogrzebie. Nas spotkała akurat ta sutuacja…

Dziecko czasem umiera też później i jest to tragedia nawet wtedy gdy nie jest jedyne. Nie wiem jak to się wtedy wtedy ma do poczucia bycia mamą. Wiem jak się u mnie miał ten trzeci przypadek.

Mama czy nie mama?

Miałam tą odwrotną sytuację, że łatwiej mi było czuć się mamą w ciąży niż tydzień po porodzie. Bo dziecko żyło, nawet przez kilka miesięcy czułam jego ruchy. Mogłam i po nich i na usg zobaczyć, że ono tam jest. Mogłam o nie dbać w jakiś sposób, choć najbardziej robił to sam mój organizm, oczywiście do pewnego momentu. Choć z drugiej strony wiedziałam, że to macierzyństwo, w którym będę mogła w bardziej celowy sposób się realizować, karmić, przewijać i wychowywać będzie dopiero po porodzie. Ta część macierzyństwa. Urodziłam, a ona w przypadku Łucji nie nadeszła…

Z jednej strony w chwili poczęcia (czy dla niektórych w chwili urodzenia dziecka) stałam się mamą. Z drugiej moje dziecko nie żyło, nie mogłam się nim zajmować, więc jakby przestałam nią być… Ten dysonans był zawsze bardzo ciężki, szczególnie na początku. Ale musiałam jakoś oswoić moje niedopełnione macierzyństwo.

Rok temu – Dzień Matki. Tak naprawdę niewiele pamiętam. Wiem, że było ciężko. Przecież miałam świętować. Moim prezentem miały być kopniaki w brzuchu lub uśmiech malucha (termin był na początek czerwca). Była jakaś pustka, a ja nie wiedziałam, czy to w końcu mój dzień czy nie. Trudno było przynajmniej się z nim w pełni utożsamiać… Zwłaszcza, że moje jedyne formy kontaktu z dzieckiem to było pójście na cmentarz czy modlitwa. Prezenty jakie mogłam dostać bardzo nieuchwytne. Choć pewnie piękne, jeśli to łaski wybłagane u Boga.

W oczach innych

Jak jest z tym w społeczeństwie? Myślę, że różnie. Ogólny system zwykle nie nazwie takiej mamy mamą. Pominie to jej bolesne, niedopełnione macierzyństwo, tak jakby go nie było. Albo ewentualnie po prostu się skończyło. A przecież mama w sercu na zawsze zostaje mamą.

Co innego poszczególne osoby, w szczególności takie po podobnej stracie. Takie wręcz zapewniały mnie, że jestem mamą i już zawsze będę. Było mi to bardzo potrzebne, choć często wzbudzało potoki łez, bo chciałam przecież żeby to macierzyństwo było inne. Ale byłam zawsze bardzo wdzięczna takim osobom za te słowa.

Niedopełnione macierzyństwo – przeżywanie go.

Jak wygląda przeżywanie takiego macierzyństwa? Pewnie różnie – ile takich kobiet tyle odpowiedzi. Łączy je zapewne pewien smutek który się w to wszystko wpłata, pewna bezradność, żałoba. Poczucie, że tego czasu razem było za mało, że dziecko powinno odejść po mamie. Że tyle rzeczy się z nim nie zrobiło, że się czasem nie wie jakby wyglądało. Że nie można żyć tak jak inni rodzice. To przeżywanie jest dużo trudniejsze jeśli wszystkie dzieci które były odeszły. Takie mamy dziś trzeba szczególnie przytulić.

Jaki to ma związek z jakową twórczością? Pewnie taki, że czasie ciąż jakowa efektywność się zmniejsza. W czasie problemów, żałoby były momenty dużego wzrostu aktywności. Ta twórczość pomaga mi przejść przez trudne momenty. Uszyłam becik dla Łucji, malowałam ją, ozdabiam jej grobik – myślę, ze to też jest jakiś mój sposób na przeżywanie tego macierzyństwa. Twórczy sposób.

Dziś kolejny Dzień Matki

Może trochę smutny wpis jak na to radosne i wyjątkowe święto, ale to co przeżyłam w tym temacie jakoś mnie dziś tak natchnęło. Tak żeby zakończyć radośniej to myślę, że wszystkie nawet te mamy których macierzyństwo jest właśnie w ten sposób trudne kiedyś czeka szczęście. Może jeszcze tu przy kolejnych dzieciach kiedy to macierzyństwo będą mogły w pełni przeżywać, a może dopiero w niebie, gdzie spotkają swoje dzieci.

Kolejna radosna rzecz jest taka, że dziś dostaję w prezencie na Dzień Mamy kopniaki od synka. I choć tęsknię za córeczką to staram się tym cieszyć i mieć nadzieję, że tym razem będzie inaczej. Że będę mogła go karmić, bawić i wychowywać.

Spread the love